Zmienił się całkowicie ruch turystyczny. Nie odrodziły się tu, przynajmniej przez kilkanaście pierwszych lat, tradycje wynajmu kwater letnikom, drobna gastronomia i inne usługi związane z turystyką. Po pierwszych latach swobodnego ruchu, następnych kilkanaście cechowały ogromne ograniczenia w poruszaniu się po grzbiecie Karkonoszy i popieranie wyłącznie turystyki zorganizowanej, najchętniej wczasów związkowych i zakładowych. Właśnie dla potrzeb tej formy wypoczynku przejęto prawie wszystkie dawne hotele i pensjonaty, a także lokale gastronomiczne. Spowodowało to długoletnią stagnację. Stosunkowo dobry stan techniczny budynków i ich standard sanitarny, na ogół wyższy niż w uzdrowiskach i wczasowiskach karpackich, przyczynił się do ukucia obiegowej opinii, iż nie potrzeba tu żadnych remontów ani nowych obiektów. Zaowocowało to ogromną degradacją budynków i, od połowy lat 70., koniecznością likwidacji, a nawet wyburzania kolejnych domów wczasowych. Dopiero w latach 80. nastąpiło ożywienie, zaczęto remontować, głównie ośrodki zakładowe. Obok nielicznych nowych zakładowych domów wczasowych, szczególnie w Karpaczu i Szklarskiej Porębie, pojawiły się nowe pensjonaty prywatne. Wiązało się to ze wzrostem turystyki zagranicznej, głównie z Niemiec, dla Niemców bowiem Karkonosze i Śnieżka nadal pozostają jednym z atrakcyjniejszych celów wycieczkowych. Doszło nawet do pewnego przeinwestowa-nia tych miast. Natomiast środkowe Karkonosze nie przeżyły tej fazy rozwoju; przeciwnie, nastąpił tam nawet regres, co widać chociażby po konieczności zlikwidowania linii tramwajowych.
Oprócz Karpacza i Szklarskiej Poręby, w mniejszym stopniu Podgórzyna, Przesieki, Sosnówki, Jagniątkowa – które pozostają wczasowiskami – reszta miejscowości, szczególnie leżących u stóp Lasockiego Grzbietu, podupada. Jedynie Kowary rozwijają się jako ośrodek przemysłowy, chociaż mieszkańcy zapłacili za to straszliwą cenę, gdy po wojnie Zakłady R-5 eksploatowały złoże rud uranu.
Prawidłowością było, że napływowa ludność najpierw zasiedlała najkorzystniej położone, najlepsze, najbogatsze domy i zagrody położone we wsiach u stóp Karkonoszy. Stąd wiele odosobnionych zagród, leżących wysoko w górach lub poza wsiami, nie znalazło po wojnie gospodarzy i popadło w ruinę. Zdarzało się, że nawet te, które zasiedlono w latach 1945-1948, po kilku czy kilkunastu latach porzucano, gdy ich właściciele przenosili się do miast, do pracy w przemyśle. W ten sposób wiele zagród, a nawet całych przysiółków zniknęło (Budniki), pozostały po nich co najwyżej nazwy na mapach. To samo spotkało część schronisk, ale tu częściej powodem bywały pożary, szczególnie zaraz po wojnie.
Do zmian w sieci osadniczej przyczyniło się też powołanie w 1959 r. Karkonoskiego Parku Narodowego, dzięki czemu ograniczono zabudowę w parku i jego otulinie. Obecnie na tym terenie praktycznie nie ma budynków – poza schroniskami, stacjami kolejek, obserwatoriami, stacją TV, obiektami Straży Granicznej i należącymi do samego parku, a zabudowa w otulinie grupuje się na ogół w obrębie miejscowości. Jesteśmy świadkami zdecydowanego odpływu ludności i zabudowy z gór. Już tu nie wrócą ze względu na ochronę krajobrazu. Rodzą się jednak nowe zagrożenia: nie respektujące przepisów specyficznych dla terenu parku narodowego plany inwestycji turystycznych, głównie narciarskich, oraz rozwój budownictwa pensjonatowego. Istnieje niebezpieczeństwo, że w krótkim czasie Karkonosze znowu mogą zostać usiane setkami nowoczesnych bud. Powodowane to jest oczywiście atrakcyjnością samych Karkonoszy, w których każdy chciałby być, znaleźć coś dla siebie, nie zawsze tylko ciszę i widoki, ale „De gustibus non disputandum”… – chyba że grozi to górom.