Jak widziano Karkonosze?

Byłoby zapewne przesadą twierdzenie, że obecnie wiemy o Karkonoszach już wszystko, ciągle przecież nasza wiedza o nich poszerza się i pogłębia, dochodzą nowe odkrycia, badania naukowe, a liczni „szperacze” wyszukują zapomniane wiadomości i ciekawostki.

Na pewno jednak jesteśmy obecnie w stanie precyzyjnie je zlokalizować, podać długość i szerokość geograficzną każdego ważniejszego punktu, a dzięki pomiarom satelitarnym możemy tego dokonać z milimetrową wręcz dokładnością.

Nie zawsze jednak tak bywało. Sudety i Karkonosze – zresztą przez całe stulecia właściwie nie rozróżniano tych pojęć i często nazwą Karkonoszy obejmowano całość (lub większość) Sudetów – lokalizowano w różnych miejscach, ale – co pociesza – zawsze jednak „gdzieś w Europie Środkowej”. Nie może to dziwić, gdyż dla świata starożytnego, a więc ludów i kultur śródziemnomorskich, góry te leżały „na krańcu świata”, na peryferiach poznanego, na zimnej, dzikiej Północy, gdzie wędrowano tylko po poszukiwany bursztyn, futra, może metale. I chyba właśnie głównie wędrówki po bursztyn spowodowały, że o Karkonoszach i Sudetach w ogóle wówczas usłyszano, góry te stanowiły bowiem niebagatelną przeszkodę w tych wyprawach. Nie bez racji główne trasy „szlaku bursztynowego” raczej je omijały.

Jak to zwykle bywa, po szczęśliwym powrocie kupcy – przypominający często raczej awanturników niż szacownych handlowców – relacjonowali swe przygody, na pewno też wyolbrzymiając i koloryzując trudności i niebezpieczeństwa wędrówki. Stąd od początku góry te nie cieszyły się dobrą opinią.

Ich sława musiała być jednak znaczna, skoro w II w. n.e. aleksandryjski geograf Klaudiusz Ptolemeusz umieścił je, z nazwą Sudeti Montes, na swojej mapie Germanii Wschodniej i Sarmacji, przenosząc jednak znacznie na zachód. Błąd ten pokutował potem długo, mapa Ptolemeusza bowiem, wielokrotnie wydawana i przerabiana, przez stulecia stanowiła podstawowe (i chyba jedyne) źródło wiedzy geograficznej o tej części Euopy i dopiero pod koniec …….

średniowiecza, a raczej na początku odrodzenia, pojawiły się nowe opracowania kartograficzne tych terenów, też zresztą zawierające poważne błędy. Oczywiście nie można tu w ogóle mówić o jakimkolwiek realistycznym odwzorowaniu terenu: góry znaczono symbolami „kopczyków”, grzbiety ciągnęły się dowolnie, rzeki płynęły „jak chciały”, a lokalizacja miast nawet w przybliżeniu nie odpowiadała prawdzie. Nie podawano też żadnych wysokości, co najwyżej ważniejsze szczyty znaczono większym kopcem. Tak było na przykład na mapie kardynała Mikołaja z Kuzy, wydanej w 1507 r. w Rzymie, zresztą na podstawie mapy Ptolemeusza, ale poszerzonej o ziemie Polski, Litwy i Rusi.

Dopiero wydana w 1544 r. w Bazylei mapa Śląska, zawarta w słynnej Cosmographiae universalis Libri VI, in quibus inxta certioris fidei scriptorum traditionem describuntur omnium habitalis orbis partium situs, propriaeg-ne dotes Regionum topo-gaphicae effigies… Autore Sebastiano Munstero próbowała, chociaż zupełnie błędnie, odwzorować Śląsk i Sudety.

Na pierwszą, chociaż również kopczykową i dziwnie nam wyglądającą – bowiem zorientowaną na południe – mapę Śląska i Sudetów trzeba było poczekać do wydania w 1561 r. mapy Martina Helwiga. Na tej mapie wyraźnie widać Śnieżkę (ale bez nazwy), i Karkonosze opisane jako Riesengebirge, z miast zlokalizowano tylko Jelenią Górę i Trutnov po drugiej stronie.

Oczywiście mapy te ilustrowały ówczesny stan wiedzy o terenie, a ta z kolei odzwierciedlała stopień poznania i zainteresowania górami okolicznych mieszkańców.

Zazwyczaj tereny górskie zasiedlano najpóźniej, najdłużej je poznawano i opanowywano. Do dzisiaj przecież góry wysokie pozostały właściwie jedyną ostoją (nie licząc głębin wód i obszarów podbiegunowych) dla eksplorerów, szukających, jeżeli nie dziewiczych terenów, to przynajmniej pierwszych wejść lub dróg, na których jeszcze nie postała stopa ludzka.

Nie inaczej działo się też w Sudetach, a szczególnie w najwyższej ich części – Karkonoszach. Osadnictwo na tym terenie pojawiło się znacznie później niż w dolinach i kotlinach podgórskich czy niższych pasmach. Znaleziska archeologiczne sięgają co prawda paleolitu, ale na ich podstawie można sądzić, że człowiek co najwyżej zapuszczał się tu od czasu do czasu, jednak na pewno nie istniała żadna lorma stałego osadnictwa.

Można też zakładać, że polodowcowi łowcy mamutów mogli tu zachodzić, a nawet przemieszkiwać na tych terenach (skoro ich ślady znajdowano w jaskiniach innych pasm sudeckich), ale nie ma na to żadnego potwierdzenia.

Stałe osadnictwo w Sudetach pojawiło się dopiero na przełomie epoki kamiennej i żelaza, a związane było z kulturą łużycką. Z całą pewnością istniała już wówczas jakaś osada w rejonie Jeleniej Góry, ale góry pozostawały nadal puste, porośnięte bezkresnymi puszczami. Jedynie w Kotlinie Kłodzkiej, może Kamiennogórskiej i Jeleniogórskiej, a na pewno na pogórzach i przedgórzach rozwijało się osadnictwo związane z traktami handlowymi, prowadzącymi z reguły dolinami rzek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.