Skąd zatem czerpano wiedzę o górach, o ich wnętrzu? Oczywiście, w pierwszym rzędzie od tych, którzy się w nie zapuszczali. Było ich jednak niewielu, jeszcze mniej zaś tych, którzy w ogóle interesowali się górami. Gór wówczas raczej unikano. Jednak były one widoczne, ogromne, panowały nad terenem. Nie dziwi zatem, że w wielu religiach i wierzeniach stawały się siedzibą bóstw, tajemnych mocy, często spersonifikowanych sił przyrody. To dodawało im tajemniczości, budziło lęk, nawet grozę, odstraszało potencjalnych śmiałków. W Karkonoszach z czasem powstały liczne opowieści, legendy i podania o tajemniczym, groźnym, czasem rubasznym, ale przeważnie złośliwym panu tych terenów, noszącym po obu stronach granicy różne imiona, w zależności od języka i kultury ludności. Był to Duch Gór, Krkonoś, Krakonoś (Karkonosz), Rywecal, Pan Jan (Dominus Johannes), Riibezahl, wreszcie nieudolnie spolszczony Rybecal, Rzepiór, Skarbnik i Liczyrze-pa. Związane z nim opowieści i legendy w późniejszym okresie próbowano nawet transponować w inne regiony Sudetów, na przykład w Góry Stołowe, Adrśpach, a nawet Rudawy Janowickie.
Jednak góry, oprócz grozy, budziły też zainteresowanie samą swoją obecnością w krajobrazie (słynne powiedzenie Edmunda Hillary’ego: „wszedłem na Everest, bo jest”). Porastające je bogate w drewno i zwierzynę lasy prędzej czy później musiały wzbudzić zainteresowanie. Próbowano je wykorzystywać. Okazało się też, że w górach znajdują się inne „skarby” – także te dosłowne. Wokół większości gór rozwijało się osadnictwo, wyrastały miasta, zakładano wsie, zagęszczała się sieć łączących je dróg. Góry, nawet wysokie i graniczne, nie mogły tylko oddzielać ludzi, musiały ich też łączyć.
Wszystko to niewątpliwie wpłynęło w końcu średniowiecza na ożywioną już penetrację Sudetów, w tym Karkonoszy.
Bez wątpienia swój znaczny udział miała w tym ludność miejscowa: myśliwi, drwale i kurzący (drwale trudniący się wypalaniem węgla drzewnego), ale najgłośniejsza z czasem okazała się działalność poszukiwaczy złota i skarbów.
Nie wiadomo, kiedy rozpoczęto poszukiwania złota i drogich kamieni na terenie Karkonoszy. Niektórzy badacze, na przykład Heinrich Quiring, odnosili to nawet do czasów starożytnych i, kierując się etymologią nazwy Karkonosze oraz nikłymi śladami tych prac, sugerowali związki ze starożytnymi Kre-teńczykami, później Celtami. Są to jednak hipotezy budzące znaczne wątpliwości. Nie budzi ich natomiast występowanie w karkonoskich potokach złota (różnią się natomiast oceny jego ilości i rozpowszechnienia). Potwierdzają to współczesne znaleziska i odkrycia, a także liczne ślady pozostawione w terenie i archiwach przez dawnych poszukiwaczy. Nazwy wielu potoków i miejsc wiążą się ze złotem i jego płukaniem. Właśnie płukaniem, ponieważ w Karkonoszach złoto występuje jedynie w złożach osadowych (wtórnych złożach okruchowych): w piaskach i żwirach rzecznych.
Trudno obecnie określić zasięg ówczesnego górnictwa złota i jego wielkość, ale zdaniem specjalistów w okresie średniowiecza w Karkonoszach wydobycie mogło wynieść nawet 3 tony kruszcu, przy czym wydobycie po południowej stronie (w Czechach) było znacznie wyższe.
Płukanie złota, przynajmniej od XII w., początkowo wiązało się chyba wyłącznie z przybyszami z Walonii, zwanymi stąd Walończykami lub Walonami. Nie zawsze musieli oni przybywać tu bezpośrednio z Walonii, częściej chyba docierali z kolonii i osad walońskich, np. z Wrocławia. Później nazwą tą obejmowano wszystkich poszukiwaczy złota, bez względu na ich pochodzenie. Dlatego i rodowici Ślązacy bywali tak nazywani. W miarę postępu penetracji Karkonoszy i rozeznania ich zasobów, wzrastała konkurencja – coraz więcej chętnych chciało prędko zdobyć majątek. Zresztą sprzyjały temu też opowieści kursujące wśród miejscowej ludności, a nawet w odległych częściach Europy, o niezmierzonym bogactwie tych gór i przykładach błyskawicznego wzbogacenia się szczęśliwych eksplorerów. Powszechnie przytacza się historię domu bankierskiego w Wenecji, który miał wyrosnąć na bajecznym bogactwie zdobytym przez właściciela właśnie w Karkonoszach.
Ów właściciel miał dać temu wyraz umieszczając na frontonie siedziby napis: Montes Korkonosch fecerunt nos dominos. Niejako przy okazji tych poszukiwań odkryto chyba /łoża rud żelaza w okolicy Kowar, co pozwoliło temu miastu wyrosnąć w czasie dwustu-, trzystu lat na jeden z większych ośrodków hutnictwa i produkcji wyrobów żelaznych.